Zbigniew Michałek „Baja”
Polska scena kabaretowa doznała wielkiej straty w dniu, w którym Zbyszek postawił na muzykę. Poczucie humoru i nieustanna chęć żartowania ze wszystkich i ze wszystkiego sprawia, że Baja to wymarzony kompan w pracy i na imprezie. Nikt nigdy nie wie, kiedy mówi poważnie… najłatwiej przyjąć, że zazwyczaj ze wszystkiego się śmieje. Gdyby nie zespół Golec uOrkiestra, Baja byłby realnym zagrożeniem dla naczelnego komika RP Szymona Majewskiego. Póki co, Szymon może spać spokojnie, bo Baja w kapeli ma pełne ręce roboty. Nie tylko „gra drugie skrzypce”, ale ogarnia też wszelakie łokarynki, fujarecki, dudy, basy i co tam jeszcze podrzucą uczynni koledzy. Kiedy akurat nie gra i nie opowiada kawału, jeździ na nartach lub na rowerze. Megazakręconym narciarzem był we wczesnej młodości, miał na tym polu niezłe efekty. Jego życiowy rekord na skoczni K50 w Koniakowie śni mu się do dziś. Nic dziwnego – skoczyć sobie 38,5 metra to nie takie małe miki. Szczęśliwie fascynację narciarstwem ekstremalnym przeżył w jednym kawałku, a teraz zjeżdża po ludzku z góry na dół. Ale że do życia potrzeba mu adrenaliny, z grupą zapaleńców jeżdzi po górach na rowerze. Hardcorowo, z fasonem i na sportowo. Jak każdy prawdziwy góral marzy… o jachcie. Nie ma pojęcia o żeglowaniu, ale od czego są marzenia? Popłynąłby sobie takim jachtem… najchętniej do Chin. Na razie mieszka w Istebnej wraz z rodzinką: żoną Zosią, córką Marysią i synem Jasiem oraz labradorem Leo. Dumą Bai jest zestaw monitorów, projektorów, telewizorów HD, iPhone-ów, iPod-ów itp. Techniczne nowinki to jego kolejna pasja. Ma ich więcej: placki po zbójnicku, spanie do oporu, dobre filmy… Gdyby tylko doba mogła być dłuższa!